Coraz więcej przedszkolaków trafia pod opiekę psychiatrów. Lęki, nadpobudliwość i agresja to główne problemy, z którymi trafiają do lekarzy. Renata Tokarz-Czart ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży ze szpitala im. Babińskiego w Łodzi w artykule „Przedszkolaki pod opieką psychiatrów. Przybywa dzieci z problemami” twierdzi, że winni temu są rodzice (niespójny system wychowawczy, bezstresowe wychowanie i rozwody, w których rodzice często walczą dzieckiem, a nie o dziecko).
I to jest prawda, choć wydaje mi się, że winą nie należy obarczać tylko rodziców lecz szukać jej także w sobie. Przytoczony fragment artykułu trochę mną zatrząsł, bo po raz kolejny czytam, że za nerwice, lęki, agresję winni są rodzice. Czy oby na pewno tylko oni?
Sytuacja, w której obarczamy winą innych przypomina mi dzieci w przedszkolu, które „rozliczane za przewinienia” ZAWSZE pokazują palcem na innych i mówią „to nie ja”, albo że „on też tak robi”. Rzadkością jest sytuacja, w której dziecko upomniane ze skruchą mówi „tak to moja wina, zrobiłem to, przepraszam”. Zanim to zrobi i zrozumie, że wina leży także po jego stronie trzeba dokładnie przerobić sytuację, bo jeśli tego nie zrobimy to wychowamy pokolenie, które za wszystkie porażki i niepowodzenia będzie obwiniać innych.
Czy nie mamy sobie nic do zarzucenia? Jak nauczyciel może zmieniać trudną sytuację dzieci krzywdzonych przez dorosłych i gdzie leży klucz do sukcesu?
Najnowsze komentarze